poniedziałek, 21 lipca 2014

Słowa, które warto znać po angielsku przed wyjazdem jako Au Pair

Cześć!

Nie ma co pisać o życiu codziennym, bo wpadłam w monotonną rutynę, dzień po dniu, kolejny dzień, następny, wszystko tak samo... 
Doszłam do wniosku, że przed moim wyjazdem, kiedy szukałam każdej informacji o wyjeździe, nie znalazłam czegoś podobnego, więc postanowiłam stworzyć hmmm "coś". Nie mogę tego nazwać słownikiem, ponieważ tylko chciałabym podkreślić słowa, które warto znać po angielsku przed wyjazdem. Wiadomo - niektórzy będą je wszystkie znać i mnie wyśmieją, ale mam nadzieję, że ktoś zwróci uwagę na te, których nie zna (niektóre dałam baardzo podstawowe, ale wiadomo, czasami gdzieś ucieknie)

Chciałabym również wziąć pod uwagę, że moje host dziecko ma prawie 3 latka (więc też specyfika tych słów jest inna).

Zacznę może od słów, które używam codziennie i niby banalne, ale warto je znać. Mam na myśli : pogryź, połknij, wypluj - niezastąpione podczas jedzenia.
Dalej - siku, kupka, pieluszka, chusteczki (chodzi mi o baby wipes), nocnik, drzemka, miska, koc, poduszki, prześcieradło, kartka papieru, kredki, pościel, kosz na śmieci + śmieci, odkurzacz, chowanego, plac zabaw, pralka/zmywarka (ogólnie radziłabym powtórzyć przed wyjazdem meble/wyposażenie domu).
Coś bardziej życiowego : zejdź na dół, trzymaj się mocno (chodzi mi o hold tight), czekaj na swoją kolej, chyba najczęściej wypowiadane przeze mnie : uważaj, bądź ostrożny.
Do tego : przyimki (pod, na... - bo jak powiedzieć, gdy bawi się piłką, żeby uważał, bo może przelecieć nad płotem).
Przyda się także tabelka odmiany czasowników nieregularnych.

Oczywiście to tyko mały kawałeczek tego, ale na razie mam pustkę w głowie, więc jak coś mi się przypomni, to napiszę.

Byłabym wdzięczna, jeśli byście w komentarzach dopisały własne słowa, które uważacie, że warto znać przed wyjazdem, oczywiście wszystko dopiszę :)

Buziaki!
Ela

środa, 2 lipca 2014

La la la

Cześć!

Przez dwa ostatnie dni miałam wolne. Niemożliwe, co? To tylko dlatego, że nie będę miała kolejnego, aż do wtorku/środy. Do tego host ma jakiś najważniejszy event w swojej firmie, więc pracuje cały dzień (=ja pracuję cały dzień). Ehhh. Na pocieszenie pojechałam dzisiaj do Manchesteru. Miałam robić zdjęcia, ale jakoś tak wyszło... Na pewno nie raz tam wrócę (10 minut pociągiem), więc też nie zależało mi jakoś tak specjalnie. Poza tym, byłam podekscytowana wizją wyczekanych zakupów w Macu :) Spotkałam się z bardzo niemiłą obsługą, kobieta najchętniej to by się chyba w ogóle do mnie nie odzywała :o No ale kupiłam co chciałam (znaczy, tyle na ile pozwolił fundusz :p), chyba będę wyminiać jedną szminkę (tak mi doradzała -,-), ale to w sumie kolejny powód żeby odwiedzić Selfridges :)
Tak więc na razie jestem w mega dobrym humorze, zobaczymy co będzie po weekendzie hah :) Już psychicznie się na to szykuję :p
Papiery na studia złożone - mam nadzieję, że wszystko się uda i zmieszczę się w szczęśliwej 40 :) Pocieszam się, że niż i tyle osób nie zdało, więc może się uda...


Taka ze mnie faszionistka






Wiem, że notka w sumie o niczym, ale następnym razem postaram się konkretniej :)

Buziaki!

Ela