niedziela, 22 czerwca 2014

Jak to jest mieszkać z obcym facetem?

Hej!

Miałam bardzo zajęte ostatnie dni, dzisiaj w sumie też pracowałam (mam dzień off, mimo tego zaproponowałam Mattowi, że mogę pracować), w sumie wyszło jakieś 3,5 h, a teraz lajt :) Plan na dzisiaj - siedzieć w domu, bo zawsze jak gdzieś idę to wydaję wszystkie pieniądze hah :p Nareszcie podjęłam się odkładania kasy (miałam to robić już wcześniej, ale na samym początku musiałam kupić masę ubrań - jakieś koszulki, dresy itd) a potem... no wiecie, tyle fajnych sklepów, a tu jedzenie (maaaasakryczne ceny :( ) i tak się wszystko rozpływało... Odkładać mam zamiar mniej więcej 40 Ł (czyli zazwyczaj połowę, ale to zależy od tygodnia, bo w tym pracuję więcej), zobaczymy jak mi wyjdzie.

Wracając do tematu posta - jak to jest mieszkać z obcym facetem? Mam na myśli oczywiście Matta, bo młody to wiecie... Ogólnie opisałabym to jako kompromis. Chyba każda au pair wie co mam na myśli - czułabym się niekomfortowo, gdybym rano schodziła na dół w piżamie (szczególnie, że moja jest dość mocno powycinana), co prawda nie mam problemu z braniem jedzenia, ale nie lubię jak ktoś patrzy jak gotuję, a idąc do toalety muszą opuszczać klapę, bo zawsze jest podniesiona... Nie jest to tak, że narusza moją prywatność - nigdy nie wchodzi do mojego pokoju (jak coś chce, to puka i mówi przez drzwi hah) itd, ale wiadomo - nie czuję się tak komfortowo jak we własnym domu. Dla Matta to nie jest chyba krępujące - kilka razy przemknął mi w samym ręczniku (okazało się, że ma tatuaż lwa na piersi haha), poza tym to jest jego dom, ja tutaj jestem tylko gościem :)
Oczywiście stara się on, żebym czuła się jak najlepiej (co wieczór się mnie pyta, czy chcę piwo, czy wino hah), no ale chyba nie jest możliwe, żeby au pair czuła się jak u hostów identycznie jak we własnym domu :)
Czy jest to męczące? Z jednej strony trochę tak, szczególnie jak się nie ma swojej łazienki, ale jednak to o to w tym chodzi. Pamiętajmy, że Au Pair, to program wymiany kulturowej, więc mieszkanie z host rodziną pokazuje nam jak tak na prawdę wygląda życie w angielskiej (lub oczywiście innej) rodziny.
I mimo tego, że Matt wraca zmęczony z pracy, to zazwyczaj on gotuje dla nas wszystkich kolację, więc oczywiście są też pozytywne strony :D

Nie zostaje nam nic, tyko zaakceptować pewne niedogodności i cieszyć się z możliwości poznawania innej kultury z "życiowej, prawdziwej strony"



Widok z mojego okna :)

Buziaki!

Ela

6 komentarzy:

  1. Wiadomo, że jak w domu można czuć się tylko w domu, ale w Twoim wypadku to dopiero początki, a i tak jest nieźle, mam wrażenie, także powinnaś się cieszyć. :) Nie masz starszego brata, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. początki początkami, ale to już po pierwszym z trzech miesięcy, więc niedługo połowa :p nie mam :)

      Usuń
  2. hej :) Mam pytanie,czy masz prawo jazdy? Słyszałam,że jeżeli się go nie ma to są małe szanse na znalezienie rodziny. Z góry dzięki za odpowiedz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ela, wow, podziwiam! Jesteś super i na pewno bardzo ładnie dziś wyglądasz ;D <3

    OdpowiedzUsuń