niedziela, 15 czerwca 2014

Nie porwali mnie...

...nie wywieźli i nie sprzedali.
Ale może od początku :)
Ostatnia notka pojawiła się trzy tygodnie temu, dzień przed odlotem. Co się wydarzyło przez ten czas? Hmmm, chciałabym napisać "duuuużo", ale nie wiem, czy to byłoby trafne. Wydaje mi się, że umiarkowna ilość sytuacji/zdarzeń/niespodzianek.
Zacznijmy od lotu - w poprzedniej notce miałam dużo obaw związanych z lotniskami (Czy zapięcie od stanika będzie "pikać" przy przechodzeniu przez bramkę (ja debil :o), czy znajdę bagaż, czy się nie zgubię, czy mam wszystkie dokumenty itd...). Cóż, wszystko poszło szybko, łatwo i przyjemnie, bez żadnych problemów. W samolocie dorwałam miejsce przy oknie (jeeeee!), ogólnie lot bardzo mi się podobał (leciałam pierwszy raz), tylko było strasznie mało miejsca na nogi :( mieliśmy opóźnienie przez mgłę, ale co tam :)


Na lotnisku myślałam, że będzie na mnie czekać nieznana osoba z kartką, więc średnio zdenerwowana idę sobie, nie widzę kartki, ale potem ktoś krzyknął "Ela!" i tak mnie znalazł host dad :) ja byłam zaskoczona, że to on, no aale. Ogólnie Anglia przywitała mnie deszczem. Nie, nie deszczem. Ulewą, oberwaniem chmury, nawałnicą. Spytałam się Matta (host dad), czy to normalne - odpowiedział "wiesz, niektórzy nazwyają Manchester Rainchester". Ummm. Niezbyt optymistyczne. Co do samego Matta - obawiałam się, że podczas drogi (ok. 3 godziny) będzie panować niezręczna cisza. Hah, tak panowała. Ale nie niezręczna :D hahh. Znaczy, oczywiście rozmawialiśmy, szczególnie na początku, ale potem zmęczenie wzięło górę, a mi cisza nie przeszkadzała, jemu też (a przynajmniej tak mi się wydaję :p). Jakbym miała tak podzielić, to przez godzinę rozmawialiśmy, a dwie nie :p cóż, sama byłam/jestem zaskoczona moim angielskim. Pamiętam jak ludzie, którzy wyjechali mówili "tutaj mówi się całkowicie inaczej, nauka w szkole nic nie daje". No cóż, mi dała. A właściwie ostatnie trzy lata, kiedy dopiero tak na prawdę zaczęłam się tego angielskiego uczyć :) Może to też zasługa uzależnienia od Youtube i osłuchania się, nie wiem, ale ogólnie to nie mam problemu z mówiemiem/wyrażaniem siebie/żartowaniem/rozumieniem co do mnie ludzie mówią. Oczywiście czasem jak się zbiorą i zaczną szybko nawijać to próbuję ogarnąć sens, a jak się nie uda, to po prostu się uśmiecham i kiwam głową hah.
No ale wracając do podróży. Adres znałam wcześniej, więc miałam już obczajony dom i okolicę hah. Większym zdziwieniem była dla mnie Alex (host mum). Alex jest filipinką i mieszkają wszyscy razem, mimo tego, że się rozstali :) No cóż podziwiam ich, ponieważ robią to dla młodego :) w sumie Alex też bardzo dużo pracuje - np. w tym tygodniu od środy wieczorem, a wraca jutro (w poniedziałek) rano. Pracuje po 24 godziny z kilkoma przerwami. Nie chcę się skupiać na całej sytuacji, co, jak dlaczego, bo za dużo tłumaczenia, może będzie o tym nowy post, w każdym razie podziwiam ją :)
Co do młodego, to na początku wiadomo, był trochę nieśmiały, ale szybciej mu przeszło niż mi i podszedł z robotem, żeby się z nim bawić. Ten i następny dzień nie pracowałam, ale wiecie, chciałam zrobić dobre wrażenie, więc ogólnie ciągle się z młodym bawiłam hah. No cóż opłaciło się, bo mnie polubił i to było bardzo miłe kiedy obudziłam się pierwszego, czy drugiego dnia i słyszałam jak mówi "Ela" częściej niż "Ipad". Pierwszego dnia pojechaliśmy (ja, Alex i Bradley) na hmmm może nie jarmark, ale prywatnie party, na którym znajoma mamy M. (ona też jest postać, pewnie będzie o niej notka :p) wynajęła karuzelę, dmuchany zamek i jakieś tam inne atrakcje. Niestety jak pisałam, padało niesamowicie, a wszystko było na czymś, co wcześniej było trawą, więc po kostki utopiłam się w błocie. No, ale cóż... Drugiego i trzeciego dnia w sumie nic ciekawego, właściwie ciągle bawiłam się z młodym, ale to tak rekreacyjnie hah. We wtorek miałam "dzień próbny" - Alex była w dom, ale to ja kąpałam młodego, dałam mu śniadania, położyłam spać i obudziłam no i oczywiście go zabawiałam :p środa to był pierwszy prawdziwy dzień pracy, ale właściwie to dużo się nie zmieniło :p
Co do młodego :) cóż, na prawdę nie mogę na niego narzekać. Gdy jesteśmy sami zazwyczaj się mnie słucha, już go trochę utemperowałam (hah) i wie, że jak mówię nie, to nie ma bata i nawet jak będzie płakać pół godziny to nic to nie zmieni. ogólnie jest słodziak, powiedział mi kilka razy "I love you Ela", "You are my best freind Ela" itd hah, wiadomo od razu lepiej się człowiek czuje :D a jeszcze lepiej jak powie "You look beautiful!", albo kiedyś powiedział, że wyglądam jak księżniczka Sophia hah


Nie jest idealnie - jego zachowanie zmienia się diametralnie, kiedy jest Matt, albo Alex. Zaczynają się fochy, płacz itd... cóż dla mnie trochę w tym wina rodziców, bo sobie na to pozwalają - po pewnym czasie płaczu dostaje to co chce (np. ja nie mam problemu z kładzeniem go do łóżka, a Matt teraz próbuje to zrobić od godziny :p). Na szczęście ja zazwyczaj nie pracuję kiedy oni są w domu, więc idę na górę i olewam :D

Co do mojego pokoju. Jest bardzo mały, ale jakoś mi to nie przeszkadza, hah. Mówię serio - naprawdę to nie jest dla mnie problem, póki mam gdzie chować swoje rzeczy. Na początku wszystko trzymałam w szafie, ale teraz się trochę moja kolekcja rozrosła, poza tym schowałam walizkę, więc kosmetyki (a wbrew pozorom jest ich na prawdę dużo) przeniosłam do szafki pod telewizorem i jest git :D




Ja tam jestem zadowolona - zawsze jest bardzo ciepło, łóżko wygodnie, wszystko mi się mieści, więc spoczko :)

Co się działo przez te trzy tygodnie? Hmmm, trochę pracowałam, trochę zwiedzałam, no i przede wszystkim wydawałam wszystkie wypłaty :D serio nie ma dużo do opowiadania - było kilka grilli, Matt mi pokazał okolicę, poznałam jego rodzinę. Ogólnie z M. dogaduję się baaaardzo dobrze - może to też dlatego, że ma tylko 32 lata. Ja tam się jakoś za bardzo nie bałam, że okaże się gwałcicielem (bardziej, że porywaczem hah), ale wiadomo - single dad, wszystko może się zdarzyć - o takiej sytuacji nie ma mowy :) oglądamy razem mecze (był jeden męski wieczór z jego kolegą, piwem i boksem), gra mi na gitarze (wgl poznałam jego nauczyciela (gry na giatarze), który przypomina podstarzałego hipisa, ale serio jak mi zagrał ,,Don't cry" to mi serce stanęło hah), rozpija (wieczór bez piwa, albo wina wieczorem straconym) i ogólnie jest naprawdę spoko :) Jak gdzieś idziemy, to ludzie (np. na grillu, gdzie nie znają Matta) myślą, że jestem matką młodego, ogólnie wyglądamy jak młode małżeństwo :)
Z Alex też mam bardzo dobre kontakty, więc na prawdę nie mogę narzekać. Tym bardziej, że dobrze gotuję :D

Trochę zdjęć






To była totalna masakra! Przeciskanie się i próbowanie nadążyć za młodym :x




Wiadomo, nie jest idealnie - robę baaardzo dużo nagodzin, czasami pracuję po 12 godzin, ale na prawdę dostaję też dużo w zamian. Powiem tak - jasne, wkurza mnie to niemiłosiernie, ale potem przychodzi Matt i zaprasza mnie na grilla, a ja doceniam jak dobrze trafiłam. Sama nie wiem, może z nim o tym pogadam, zobaczymy.

Czy mówiłam Wam, że w życiu jestem cholerną szczęściarą? Na prawdę, ciężko byłoby mi znaleźć lepszą rodzinę :)

Ps. notka tak późno, bo dopiero teraz kupiłam laptopa (właściwie to kilka godzi temu :p), teraz powinny pojawiać się dużo, dużo częściej :)

Buziaki!
Ela

6 komentarzy:

  1. Super, że wszystko się tak pięknie układa! Twoi faceci brzmią super, ja sama niedługo jadę do samotnego taty i jednego syna - z tym, że na cały rok! - i mam nadzieję, że i moich uda mi się szybko pokochać. Ogólnie fajnie się Ciebie czyta, bo masz wspaniale personalne podejście, więc mam nadzieję, że kolejny wpis wkrótce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno okażą się super!
      Dziękuję - w tej notce chyba najczęściej powtarza się "hah" ;p

      Usuń
    2. Mam nadzieję. :)
      Zapomniałam zapytać - czy Matt jest przystojny?

      Usuń
    3. Nawet nawet :D ale nie w moim typie :) ja też nie jestem w jego (woli bardziej orientalne hah), więc nie ma problemu :)

      Usuń
  2. OOOOOOOOO, tak długo czekałam na ten wpis!!!!!
    wyleciałaś w tym samym dniu co ja i się zastanawiałam co u Ciebie! I straaaaaasznie cieszę się, że wszystko ok i się układa. Teraz jak już masz laptopa to pisz częściej :D

    OdpowiedzUsuń